cogito48 cogito48
236
BLOG

Tym razem bajeczka – w sam raz na Dzień Dziecka

cogito48 cogito48 Rozmaitości Obserwuj notkę 0

 

Dawno, dawno temu, w ogromnym, pięknym pałacu żyła sobie wielkiej urody księżniczka, po tatusiu nosząca imię Agenoria. Pałac był tak ogromny, że oprócz księżniczki mieszkała tam cała masa innych lokatorów, z których jedni wiedzieli jak się w pałacu zachowywać należy, a inni zgoła nie bardzo. Ci drudzy byli głośni, kłótliwi i wszczynali takie burdy, że któregoś razu pałac podpalili, a ten niemal cały stanął w ogniu. I kiedy już wydawało się, że nic Agenorii od zguby nie uratuje, zjawił się na stalowym rumaku dzielny rycerz Yanko[1]. Ów pożar ugasił, a z awanturnikami zrobił porządek, za co uratowana księżniczka wielce mu wdzięczną była.

Pewnie sądzicie, drogie dziatki, że księżniczka natychmiast zakochała się w swym wybawcy, rękę mu oddała, po czym żyli długo i szczęśliwie – jak to zazwyczaj w bajkach bywa. Ale muszę was zmartwić – ani księżniczka Agenoria, ani rycerz Yanko nie byli szczególnie kochliwi, zwłaszcza widząc w jakim stanie jest pałac i przylegające doń pola i lasy.

Na szczęście Yanko, oprócz rycerskich, miał też wiele innych zdolności, w tym do kupiectwa i rzemiosła. Razem ze swymi ziomkami i z mieszkańcami pałacu prędko wzięli się do roboty i wspólnymi siłami dość szybko go odbudowali. Nie tylko sam pałac, ale i wszystkie warsztaty na podgrodziu (jeżeli nie wiecie, drogie dziatki, co to podgrodzie, to spytajcie mamusię albo tatusia, a jeśli oni też nie wiedzą, to niech kurna sprawdzą w Wikipedii!). Dzięki pracy tych warsztatów księżniczce Agenorii niczego do szczęścia nie brakowało i żyła sobie wygodnie a dostatnio.

Pewnie czekacie już, drogie dziatki, na pojawienie się złego czarownika lub kogoś innego kogo można się choć trochę pobać, bo przecież bez takiej postaci żadna porządna bajka obyć się nie może. Czarownik z naszej bajki zwał się Joszko i był najstraszniejszym, najbardziej okrutnym i przebiegłym czarownikiem jakiego sobie tylko potraficie wyobrazić. Joszko najpierw awanturników – pamiętacie: tych co podpalili pałac – podjudzał i po cichu im pomagał, a kiedy pałac płonął już na dobre, zaczął udawać, że tak jak Yanko jest dobrym rycerzem idącym na pomoc księżniczce Agenorii. Dla podpalaczy był bezlitosny, ale kiedy swe sługi wprowadził do wschodniego skrzydła pałacu, przez długie lata nijak nie można się ich było stamtąd pozbyć.

Początkowo księżniczka bała się Joszki, dlatego chętnie zgodziła się by parę komnat w przeciwległej części pałacu zajęli słudzy Yanka. Mieli oni bacznie Joszkę obserwować, a gdyby próbował zająć kolejne komnaty w pałacu – przepędzić go. Ale cóż mogą zrobić rycerze, nawet najdzielniejsi, czarnoksiężnikowi który zawsze potrafi przemienić się: a to w tygrysa, a to w orła, a to w jeszcze coś innego? Joszko też używał różnych czarnoksięskich sztuczek, ale najczęściej pod postacią wędrownego mędrca opowiadał wszem i wobec, jakim to złym człowiekiem jest Yanko i jak krzywdzi księżniczkę i innych lokatorów pałacu. A wiadomo – mędrcom wszyscy wierzą nawet wtedy, kiedy ci zwyczajnie kłamią albo wygadują głupstwa. A bajkowe księżniczki muszą przecie być piękne, ale kto powiedział, że muszą być mądre?

Nie wiem, czy księżniczka Agenoria uwierzyła w powtarzane wielokrotnie opowieści mędrca, ale nie ulega wątpliwości, że rycerz Yanko i jego ludzie zaczęli jej przeszkadzać. A to że drzwiami trzaskają, a to że butów nie wycierają przed wejściem do pałacu, a to to, a to tamto. Drzwiami oczywiście trzaskać nie należy, buty przed wejściem do domu wycierać trzeba, ale nawet dziecko zauważyłoby, że się księżniczka zwyczajnie czepia.

Czy wiecie, drogie dziatki, jaka jest największa czarnoksięska sztuczka? Nie wiecie? To wam powiem. Największy numer – taki jaki potrafią wykonać tylko najwięksi czarnoksiężnicy – to zniknięcie. A jak cię nie ma przez odpowiednio długi czas, to wszyscy zapominają że w ogóle byłeś. I taki właśnie numer zrobił Joszko. Niby go nie było, ale ludzie nadal powtarzali to, co wcześniej wygadywał o Yanku, którego księżniczka Agenoria nadal się bezmyślnie czepiała.

W jakiś czas potem księżniczkę Agenorię i jej zamek odwiedziła wróżka Putia[2]. Była bardzo miła i prawie wszystkim szalenie się podobała. Tylko niektórzy starzy lokatorzy pałacu przebąkiwali, że ta Putia, nie wiedzieć czemu, przypomina im czarnoksiężnika Joszkę. Starych ludzi jednak mało kto słucha, bo są ponoć nie bardzo medialni, więc rzadko pokazują ich do telewizji.

Wróżka Putia bawiła w pałacu czas jakiś, a na odjezdnym wręczyła Agenorii podarek – czarodziejski oczywiście. Była to Zaczarowana Gazrurka, która – po wypowiedzeniu odpowiedniego zaklęcia – miała sprawić, że nawet w najdalszych zakątkach pałacu zawsze będzie ciepło, a w kuchennym palenisku ciągle będzie się palił płomień, by kucharze zawsze mogli gorącą strawę dla księżniczki uwarzyć. Wróżka wspomniała też o jakichś innych właściwościach Zaczarowanej Gazrurki, także o tym, że dobrze by było pozbyć się z pałacu Yanka, bo stanowi zagrożenie pożarowe, ale zachwycona podarkiem księżniczka nie bardzo już uważnie tego słuchała. Była tak podniecona, że nawet zapomniała spytać jak brzmi zaklęcie.

Co było dalej, spytacie. Na razie nic. Koniec tej bajki zależy od was, drogie dziatki. Wy przecież wiecie z innych bajek to, o czym zapomniała księżniczka Agenoria, mianowicie że przyjmowanie zaczarowanych prezentów od wróżek czasem bardzo źle się kończy. Musicie więc ostrzec księżniczkę, by nie wypowiadała zaklęcia, które Putia obiecała po powrocie do swej krainy przesłać esemesem.

Jeśli jednak lubicie, by w bajce był jakiś morał – proszę bardzo, oto morał, a nawet dwa: po pierwsze, warto jednak czasem słuchać co mówią starsi ludzie i czytać co napisano w starych książkach. A po drugie, jeśli ktoś wam będzie mówił, że od historii dużo ważniejsza jest informatyka, to miejcie się na baczności. To może być ktoś nasłany przez czarnoksiężnika Joszkę albo wróżkę Putię.  



[1] Nie należy go mylić ze znanym wam zapewne Jankiem Muzykantem.

[2] Być może, któreś z was słyszało o Pytii, ale to postać z całkiem innej bajki.

cogito48
O mnie cogito48

Cogito ergo sum - dlatego nie przepadam za salonami

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości